Week review #7 – blog ma rok, 500+

Zgodnie z tym do czego się zobowiązałem publikuję kolejny post, po kolejnym tygodniu. To nie był super produktywny tydzień, spędziłem trochę więcej czasu ze znajomymi, ale całego tygodnia nie przebalowałem 😛 Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, otóż jest to post o numerze 49 od początku istnienia bloga czyli 2 lipca 2015. Znaczy to również, że blog istnieje już ponad rok! Sporo się zmieniło w tym czasie, ale najwięcej w ostatnich miesiącach. Ale po kolei, oto jak wyglądał mój tydzień.

Trochę popracowałem w temacie Devoxxa dla dzieciaków, udało się porozmawiać z kilkoma osobami które chciały by prowadzić zajęcia. Nie wiesz o co chodzi? A może chciałbyś jeszcze pomóc? 😉 Zajrzyj tutaj.

Po za tym w dalszym ciągu pracuję nad aplikacją – kalendarzem, takim tam nieco innym 😉 Zrzut:

Ponadto jak sugeruje tytuł wpisu, pierwszy raz od początku istnienia bloga odwiedziło go 500 osób w ciągu jednego dnia! Byłem pod ogromnym wrażeniem, masakra, naprawdę bardzo dziękuję 😉

Powodem był ten wpis, o pierwszej prelekcji. Super, naprawdę bardzo się cieszę! 🙂

Razem z tą radością jednakże pojawia się chwila refleksji, w myśl zasady „with great power comes great responsibility”. Mianowicie, prowadzę tego bloga już rok i czasem zastanawiam się, czy lepsze i bardziej pożyteczne wpisy to te na tematy programistyczne, czy raczej te miękkie, bardziej ogólne. Czasem naprawdę trudno jest wybrać, dlatego dalszy kształt bloga.. będzie wyglądał tak jak do tej pory 😉 Nie wiem czy uda mi się to jakoś zgrupować te wpisy, ale postaram się aby każdy był ciekawy, nawet dla osób nie zaznajomionych aż tak bardzo z programowaniem.

Na zakończenie chciałbym napisać, że po roku pisania blog ma ponad 9000 wyświetleń. Dla mnie to naprawdę ogromna ilość, nie spodziewałem się, że rozwinie się to w ten sposób. Wkrótce kolejne treści!

Pozdrawiam!

Pierwsza prelekcja programisty – zdaje mi się, że kompletny przewodnik, spisany świeżo po pierwszej prezentacji :)

Jak już niejednokrotnie pisałem i mówiłem choćby na snapchacie, mam za sobą pierwszą prelekcję. Chciałem co nieco napisać o tym jak to jest, co czułem, jak to się stało i co było potem. Zapraszam do lektury 😉

Dlaczego występować?
Powodów było kilka, przed wszystkim wydaje mi się to naturalny krok podczas rozwoju programisty 😉 I nie ma ma sensu mówić sobie, że za wcześnie – ja wystąpiłem mając rok doświadczenia. Nie spotkałem się jeszcze z osobą, która wystąpiła by raz i potem powiedziała sobie, nigdy więcej, to nie dla mnie. Każdemu powinno zależeć na swojej konkurencyjności, a wpis w CV o treści: występowałem podczas wydarzeń, daje kilka fajnych punktów fame’u. Po za tym, ja po prostu lubię uczyć 😉 Swego czasu dorabiałem udzielając korepetycji, bo po prostu mam taki charakter. Nie wiem jak bardzo ta cecha jest popularna wśród programistów, ale wydaje mi się to naturalne. Ponadto, w momencie w którym chcesz prowadzić prelekcję, musisz bardzo dokładnie znać dany temat – czyli sam musisz dokładnie go zbadać – znowu stajesz się lepszy 😉

 

Jak wybrać wydarzenie?
Toast na którym mówiłem nie był moim pierwszym wyborem. Wcześniej chciałem przemawiać na gali finałowej DSP, ale dlaczego tak się nie stało pisałem tutaj. Pierwsza prelekcja najlepiej gdyby nie była zbyt duża (na mojej było około 70 osób). Dlatego dobrym pomysłem jest wzięcie sobie jakiegoś pobliskiego meetup’u, najlepiej tematycznego (dodatkowa motywacja, żeby nie potraktować tematu prelekcji po łebkach). Atmosfera tego wydarzenia też jest ważna, dlatego przejście się wcześniej na tego typu spotkanie celem obejrzenia jak wygląda i w jakim tonie przemawiają prelegenci pomoże podjąć decyzję. Nie mogę tutaj nie wspomnieć o pomocy jaką dostałem w ramach przygotowywania się do prelekcji od organizatorów, czyli Droids On Roids. Mianowicie było to chociażby profesjonalne intro, które uwielbiam:

Do tego przez cały czas przygotowania dostawałem informacje o chociażby jakości prezentacji. A także miałem możliwość powiedzenia jej przed kilkoma pracownikami tej firmy, co również zaowocowało sporą ilością feedbacku.

Jak wybrać temat?
W moim przypadku sprawdził się temat który trochę liznąłem, ale jak się okazało podczas przygotowań nie do końca. Tzn warto tutaj pokusić się o znalezienie złotego środka, nie powinno się mówić o czymś trywialnym (stwierdzenie poziomu trudności także nie jest takie proste, bowiem trywialne dla nas może być zaawansowane dla słuchaczy), ale nie należy też rzucać się na coś o czym pojęcia nie mamy, bo takie prezentacje mogą wyglądać słabo, kiedy prelegent nie zna tematu (mam tu taki mały wyjątek, nazywa się Paweł Szulc i prowadzi wrocławskiego JUGa, prelekcje na których byłem zaczynał od – „nie jestem specem, uczę się tego dopiero 3 miesiące, ale patrzcie co mogę Wam pokazać”). Reasumując na początek polecam coś co zmusi nas do rozwoju, ale nie będzie to jakiś zupełnie nowy temat, w stylu: „O zrobię prelekcję o Kotlinie, kiedyś słyszałem to słowo” 😉 Takie pomysły od razu odrzucamy.

Jak się przygotować?
W moim przypadku wyglądało to tak, że napisałem konspekt, wyszło mi 6 punktów o czym chcę powiedzieć. Następnie rozłożyłem go sensownie i do tego dorabiałem prezentację, która łącznie miała 28 slajdów. Do każdego slajdu spisałem w luźnej formie o czym będę mówił. Potem przeczytałem te notatki, a potem powiedziałem prezentację żonie i jej koleżance, która akurat u nas była. Następnego dnia znowu ją powiedziałem, tylko żonie. Następnego dnia wróciłem do notatek, przeczytałem je, poprawiłem to co mi się nasunęło, odświeżyłem sobie, zanotowałem w głowie rzeczy o których nie powiedziałem i znowu opowiedziałem prelekcję. Już podczas mówienia próbnego warto sobie zgarnąć losowego słuchacza, może kilku. Dzięki temu przełamujemy już podczas prób strach/wstyd przed mówieniem do ludzi. To ważne, żeby mówić głośno, obserwować jak się zachowuje nasze ciało i co najbardziej nas stresuje (może które momenty w prezentacji, może warto dorzucić wtedy jedno zdanie do slajdu, jeśli się gubimy, albo rozbić to na dwa slajdy dorzucając śmiesznego gifa, w moim konkretnym przypadku to było logo githuba w prawym górnym rogu, za każdym razem kiedy miałem powiedzieć o gicie). Po za tym ważne podczas przygotowania prezentacji jest próba wymyślania sobie pytań do każdego jej aspektu. To się naprawdę później może przydać, kiedy te pytania padną naprawdę. To raczej niezręczna sytuacja powiedzieć nie wiem. Chociaż oczywiście się zdarza, kulturalnie jest wtedy odpisać na to pytanie mailem po prezentacji 🙂 Mam w tym miejscu też taką obserwację, że później do publiki mówiło mi się łatwiej, niż ostatnie próby z żoną. Dlaczego? Bo żona już nawet nie reagowała na żarty, biedaczka pewnie mogłaby to wszystko powiedzieć zamiast mnie, a nie zajmuje się programowaniem 🙂

Wielki finał
Miałem problem z zaśnięciem przed prezentacją. Nie duży, ale jednak problem 😉 Stres się pojawił. Następnego dnia rano było już w porządku, ale czym bliżej prezentacji, tym serce biło mocniej. Nagrałem nawet wtedy snapa: „życzcie mi, żebym ten stres przekuł w świetny flow podczas prelekcji”. Bo o to tutaj chodzi, stres się pojawi, ale to nasza broszka, jak go wykorzystamy. Uciekniemy? Umówmy się, taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę. Więc co zrobić z tą nagromadzoną adrenaliną? Przekuć ją w słowa 😉 To wasza prezentacja, musicie mówić, a wiadomo, że jak człowiek się denerwuje to dużo gada. Kurde, przecież w naszej sytuacji to plus. Byłem zestresowany, ale próbowałem robić sobie żarty już podczas prób mikrofonu. Następnym razem przedstawię osoby z którymi przyszedłem, czy zagadam do kogoś z publiki 🙂 Tutaj mam też ciekawą obserwację, kiedy tak gadacie, to czasem można niechcący kogoś urazić niestosownym żartem. Wiadomo, człowiek zdenerwowany, więc tak jakoś odruchowo coś klepnie auto-obronnego. Podczas mojej prezentacji rzuciłem takie pytanie, czy ktoś wykorzystywał taką opcję w Androidzie, jedna osoba podniosła rękę, na co ja powiedziałem: „O widzę jedną osobę, to umówmy się że nikt”. Salę to rozbawiło, a ja zacząłem się zastanawiać, czy czasem nie uraziłem tej osoby. Jeśli tak, to przepraszam, jeśli to czytasz, to możesz zostawić ślad w komentarzu 🙂 Stąd pojawia mi się w tym momencie czerwona lampka w głowie – nie przesadzić z przekuwaniem tego stresu 😉 Kolejną rzeczą, która zaskoczyła mnie podczas prelekcji był absolutny brak poczucia czasu. Jakoś tak wpadłem we flow i odleciałem. Rada na przyszłość, kontrolujcie czas, zegarek gdzieś na wierzchu pozbawił by mnie kilku niepotrzebnych podczas prelekcji myśli – ile jeszcze czasu mi zostało. Finalnie okazało się, że wyszło idealnie, ale różnie mogło być. Kolejnym ważnym składnikiem jest reakcja publiczności. Kiedy ktoś w trakcie tłumaczenia czegoś kiwnie głową w geście aprobaty, to tak, to jest to co daje powera. Szukajcie tego, rozglądajcie się po publiczności. Ktoś podnosi rękę, zadaje pytanie, chwila grozy. Ale zaraz, przecież się przygotowywaliście i przewidzieliście to pytanie, czyli odpowiadacie na nie – power up! Doszedłeś do wcześniej przygotowanego dowcipu, śmiechy, oklaski, power up! W międzyczasie widząc reakcję publiczności nasunęło Ci się coś śmiesznego – double power up! Dojeżdżasz do ostatniego slajdu, dostajesz brawa, wyobraź sobie jak się czujesz 😉 Orzeł wylądował! Przez kilka dni po prelekcji nic nie psuje Ci humoru 😉 No i jeszcze te pytanka od publiki po prezentacji 🙂

Kilka uwag do prowadzenia prelekcji
Poniżej spis kilku uwag na temat których nie mam szczególnych osobistych przemyśleń, ale również warto je rozważyć 😉
– mówienie do ludzi, a nie do prezentacji – niby oczywiste, a jednak człowiek się zapomina
– tempo, pytania retoryczne, układ prelekcji – wytłumaczyłeś coś super trudnego? Zrób pauzę na dowcip, albo rzuć pytaniem, żeby podtrzymać uwagę
– głośność i tempo mówienia – pytanie, czy słychać mnie na końcu zawsze na propsie, zwłaszcza z dopowiedzeniem – „jeśli ostatni rząd mnie słyszy to niech lewą ręką sięgnie za prawe ucho” 😉 Tutaj ważny jest też mikrofon, osobiście wiem, że mówię strasznie cicho, dlatego zawsze będę go chciał. Podczas swojej prelekcji miałem mikrofon za uchem, to jest świetna opcja
– gestykulacja – wiadomo z mikrofonem w ręku może być ciężko, ale taki za uchem jest spoko. Ważne, żeby nie przesadzać z tym machaniem rękami
– paradźwięki – czyli yyyyyyyyyyyyy, a także odgłosy paszczowe, dyszenie itd. Wiadomo, trzeba na to uważać. Z doświadczenia konferencji na Skype wiem, że zawsze strasznie dyszę, dlatego proponuję mikrofon głośniej i dalej od ust 😉

Co dalej?
Ależ mi się spodobało! Muszę się koniecznie dokształcić w temacie prezentacji, żeby były lepsze 🙂 Czyli co? Do zobaczenia na prelekcji i to po obu stronach sceny? Umowa stoi? 🙂

Ps. Programisto! Masz już kilka prelekcji na koncie? Podziel się swoją historią poniżej, sam jestem ciekaw, na ile moje przeżycia, odczucia są tu uniwersalne 🙂

Pozdrawiam!